Kontynuując wątek terminologiczny postanowiłam napisać więcej o terapii zajęciowej. Muszę przyznać, że nie znam szczegółowo literatury przedmiotu, więc mogę się mylić w pewnych założeniach. Tutaj ukłon w kierunku innych, którzy mają coś do dodania. Wydaje mi się, że TZ jest jednak interesującym przykładem, na którym można prześledzić pewne zmiany.
Istnieją dwa dość silnie zarysowujące się, przeciwstawne stanowiska. Jedno zakłada, że arteterapia jest cześcią terapii zajęciowej i utożsamia ją z dawniej popularnym terminem ‚estezjoterapia’. Drugie mówi, że arteterapia jest praktyką zupełnie inną niż TZ, bo TZ zajmuje się rzemiosłem, a nie sztuką. Trzecie stanowisko, w moim odczuciu jest rezprezentowane przez prof. Wojciechowskiego i jego uczniów. Jest ono odmienne, wpisuje się w TZ, ale jest rozwinięte na nieco innym gruncie. Nie będę do niego tutaj odnosić, bo jakkolwiek wiele wnosi do rozważań nad praktyką, odcina się od terminu arteterapia. A oprócz tego są stanowiska niejasne i niespójne, ale je pominę.
Stanowisko pierwsze wygłaszane jest przez terapeutów zajęciowych. Znalazlam ciekawy artykuł napisany przez nauczycieli Szkoły w Sztumie (który można przeczytać tutaj, w zakładce publikacje). Myślę, że on dość jasno wyjaśnia to stanowisko. Autorzy pokazują, że TZ dzieli się na ergoterapię, socjoterapię oraz arteterapię i podają następujacy przykład:
‚Ceramika, tzn. lepienie np. garnków przez pacjenta, który podczas tej pracy wykonuje ruchy lecznicze, przekształcając materiał w określony produkt lub przedmiot zaliczymy do ergoterapii, a jeśli będzie to tworzenie artystycznej ceramiki z wyrażoną ekspresją i przywołaniem piękna oraz ze zorganizowaniem wystawy, to zaklasyfikujemy tę czynność do arteterapii, powołując się na rzemiosło artystyczne, czyli tzw. sztuki użytkowe’ (s. 1).
Artykuł został napisany żeby wyjaśnić nieścisłości terminologiczne w kręgu TZ, które według autorów są dość znaczne. Chiałam tutaj skomentować wyniki, bardzo interesujących według mnie raportów dotyczacych funkcjonowania Wasztatów Terapii Zajęciowej. Raporty, jeden z 2003, drugi z 2008, można przeczytać na stronach PFRON. Ani w 2003 ani 2005 WTZ-ty nie pokazały w swojej strukturze zatrudnienia arteterapeutów. Nie pokazały również pracowni arteterapeutycznych. Pokazały natomiast liczne pracownie malarskie, tkackie, graficzne itd, obecne, jak można się tego spodziewać właściwie we wszystkich ośrodkach. W 2003, kiedy było prowadzone piersze badanie 58% WTZ-ów pokazała, że prowadzi arteterapię. W 2005, podczas drugiego badania arteterapię prowadziło 78% WTZ-ów! O czym świadczy ten 20% wzrost na przestrzeni dwóch lat? Napewno nie o tym, że metody pracy tak bardzo się zmieniły. Pokazuje to jedynie, że termin arteterapia stał się znacznie bardziej popularny i znacznie chętniej jest używany przez terapeutów zajęciowych. Wyrażnie nie został jednak zaadoptowany jeszcze przez wszystkich terapeutów zajęciowych. Można jednak przypuszczać, że stanowisko nauczycieli ze Sztumu staje się badziej popularne wśród terapeutów zajęciowych.
Stanowisko drugie prezentowane jest przez wielu autorów o różnym podłożu (Józefowski, Gmitrowicz, Karolak, Szulc – bibliografia w górnej zakładce Publikacje), wyraźnie mówiących, że w sytuacji kiedy mamy doczynienia z rzemiosłem, a nie twórczą ekspresją, o arteterapii mówić nie możemy. Arteterapia nie jest nastawiona na produkt estetyczny tylko na proces twórczy (od tego akurat istnieją odstępstwa). Wyraźne pamiętam w publikacji pokonferencyjne z 2000 roku, redaktorzy wyraźnie tę różnicę podkreślali. Wydaje mi się, że niemal główne założenie dopiero rodzącej się wtedy polskiej arteterapii było oparte o opozycję w stosunku do terapii zajęciowej. Nikt nie wiedział jak dokładnie sformułować definicję arteterapii, ale wszyscy wiedzieli, że nie jest to terapia zajęciowa.
Oczywiście oba stanowiska są skrajnie odmienne i tak wyrażone nie dają zbyt wielkiego pola do dyskusji.Można się z nimi zgadzać, bądż nie. Ja chciałam się zastanowić nad odcieniami szarości tych stanowisk. Osobiście również nie sądzę, żeby rzemiosło artystyczne można było nazywać arteterapią. Wydaje mi się, że termin ten przyjął się, bo znacznie przyjemniej brzmi niż, niezbyt udane terminy, estezjoterapia czy estetoterapia. Jednak z drugiej strony należy też zauważyć, że w WTZ-tach pracuje wielu artystów i sama znam przykłady badzo orginalnych metod pracy, gdzie o rzemiosło artystyczne i malowanie kartek światecznych wcale nie chodzi. Z czasem pewne praktyki rozwinęły się w kierunku terapeutycznym, w kierunku intensywnej ekspresji i zdecydowanie wyróżniają się jakościowo. Wydaje mi się, że tutaj powraca problem, że arteterapia nie przyszła do Polski z zagranicy jako metoda, ale jedynie jako termin. Została nałożona na różne istniejące i niewiele mające ze sobą wspólnego aktywności. To co dla mnie jest szczególnie interesujące to nie czy estezjoterapia jest arteterapią, bo to kwestia pewnego konfliktu terminologicznego, ale to w jaki sposób niektóre praktyki w obrębie terapii zajęciowej rozwinęły się w nowym kierunku. Nastąpiło to w wyniku poszukiwań terapeutów, których wielu odkryło swoje mniej lub bardziej autorskie metody pracy. I właśnie te praktyki, z czystym sumieniem nazywam arteterapią, a przynajmniej zalążkami arteterapii. I to one wpływają na wielką różnorodność arteterapii polskiej i to je według mnie należy wspierać i promować. W tych sytuacjach wydaje mi się, że wydrębnienie praktyk i ujęcie ich pod wspólnym parasolem terminologicznym, nawet kiedy są one odmienne, będzie im służyło i pomagało w rozwoju.
Wydaje mi się, że właśnie na przykładzie terapii zajęciowej można zobaczyć najlepiej zamieszanie terminologiczne. Własnie w takich miejscach jest potrzebna dyskusja. Chcialam podkreślić, że jest moje rozumienie problemów terminologicznych i chętnie podyskutuje nad odmiennymi!
Przymierzam się do napisania mojego stanowiska w sprawie podejść pedagogicznych i pewnych teminologicznych nieścisłości. Mimo, że mam je dość sprecyzowane, wydaje mi się, że problem z nimi i z terapią zajęciową ma zupełnie inną naturę. Zobaczymy. Sugestie mile widziane oczywiście!
Mnie się wydawalo również, że zawsze jest powtarzane, że arteterapia to nie to samo co terapia zajęciowa.
I jak tu nie zgłupieć, skoro każdy uzywa jak chce.
Może warto by było przytoczyć jakieś definicje arteterapii, wtedy byłoby jasne czym jest a czym nie jest arteterapia.
pozdrawiam
Każdy używa jak chce właśnie dlatego, że nie ma dyskusji na ten temat.
NAtomiast nie ma gotowych rozwiazen, wszystko wynika z pewnych ustalen. Defenicji nie podaje celowo, bo wydaje mi się, ze definicje same w sobie nie wiele wnoszą. Ciekawiej by bylo przedyskutowac różne kwestie otwarcie.
Wg Europejskiej Sieci Kształcenia w terapii zajęciowej jest ona terapią, która za pomocą działań ukierunkowanych na potrzeby pacjenta(podopiecznego), umożliwia mu wypełnienie jego zadań życiowych i promuje jego dobrostan w ramach środowiska w celu poprawy jakości życia. Ja również spotkałam się z klasyfikacją zaproponowaną przez nauczycieli w Sztumie i wiem, że jest ona powszechnie przyjmowana w obecnym nauczaniu terapii zajęciowej ze względu na brak literatury przedmiotu. Sadzę, że przytoczony przykład o lepieniu z gliny dobrze oddaje różnicę pomiędzy ergoterapią a arterterapią.